Jako priorytet Jacinda Ardern, Premier Nowej Zelandii stawia sobie zaszczepienie całej populacji kraju. Tego planu trzyma się skrupulatnie od momentu kiedy wprowadzono na rynek szczepionki p/Covid. Założenia otwarcia granic w 2022 roku obejmowały kwestie podróży do krainy długiej, białej chmury zarówno osób zaszczepionych jak i niezaszczepionych. Ci pierwsi mogliby przekroczyć granice bez kwarantanny. Natomiast osoby niezaszczepione miałyby podlegać samoizolacji lub 14-dniowej kwarantannie.
Europa na wakacjach. Nowa Zelandia na kwarantannie.
Tak było 12 sierpnia 2021. Jednak kilka dni później Nowa Zelandia obudziła się w całkowitym lockdownie z powodu wykrycia wariantu Delta na jej terytorium. Kraina kiwi przestała być zieloną wyspą na mapie świata wolną od wirusa. W tym czasie w Europie letni sezon turystyczny powoli dobiegał końca i można go było uznać za całkiem przyzwoity w porównaniu do poprzedniego roku. Nie przeszkodziły w tym codziennie wykrywane nowe przypadki zakażenia wariantem delta w odwiedzanych przez turystów krajach. Nawet groźba czwartej fali nie była wystarczająco silna aby zatrzymać zarówno gestorów turystycznych jak i samych turystów przed podróżami.
Restrykcje związane z obecną sytuacją w wielu miejscach miały charakter raczej formalny, papierowy niż faktyczny, fizyczny a turyści czuli się swobodnie. Otwarte restauracje, bary, puby, kluby. Pełne plaże, atrakcje turystyczne tłumnie odwiedzane przez gości. Widok kogoś z zasłoniętą twarzą w ściśle turystycznych miejscach był dość egzotyczny nie biorąc pod uwagę personelu sklepów, obiektów gastronomicznych czy hoteli. Personel wykonywał tą czynność raczej ze względów czysto urzędniczych bojąc się kontroli i kar stąd popularna nazwa “podgrzewacz brody”. Jedynie na lotniskach można było odczuć dyskomfort obecnych czasów: maski, testy, specjalne paszporty/certyfikaty, kwarantanna.
Izolacja Nowej Zelandii była skuteczna do czasu.
W Nowej Zelandii było zdecydowanie inaczej. Od wielu miesięcy nie odnotowano tam ani jednego zakażonego na tzw “mieście”. Przyzwyczajono się do tego stanu ufając, że sytuacja pozostanie niezmienna. System kompletnej izolacji kraju i obligatoryjnej kwarantanny w specjalnych ośrodkach dla osób, które przylatywały do NZ wyglądał na szczelny i działający prawidłowo. Nieliczne przypadki można było spotkać wyłącznie w ww. odseparowanych od świata obiektach a “wyłapywano” je już na granicy. Bańki turystyczne niosły za sobą ryzyko ale starano się je kontrolować i przez pewien, krótki okres Nowozelandczycy i Australijczycy mogli się odwiedzać a gospodarka nowozelandzka ze szczególnym uwzględnieniem branży turystycznej miała nadzieję na choć niewielki odrobienie strat. Jak to było w rzeczywistości to temat na inny wątek.
D-day w Nowej Zelandii. Kwarantanna od nowa.
Wszystko zmieniło się w połowie sierpnia kiedy odnotowano w Auckland pierwszy przypadek odmiany delta poza rządowymi ośrodkami – “na mieście”. Jeden zarażony. Tylko jeden i kraj od razu został zamknięty na cztery spusty. Ogłoszono czwarty poziom zagrożenia. Mieszkańcy nie mogli opuszczać domów z wyłączeniem konieczności zrobienia zakupów, wizyt w kwestii zdrowia czy uprawiania sportów/rekreacji w najbliższej okolicy domu z zachowaniem dystansu społecznego. Ilość infekcji rosła dość szybko więc sytuacja wydawała się być rozpaczliwa. Po kilku tygodniach statystyki wskazywały wyraźną tendencję spadkową dzięki czemu obostrzenia zaczęto luzować.
2 września 2021 najwyższy poziom zagrożenia obowiązywał już tylko w Auckland. Pozostałe części kraju były już w strefie 3. Obecnie, na koniec września cały kraj jest w strefie drugiej a Auckland przeszło do trzeciej. Wirus nadal krąży po Nowej Zelandii i trudno wyrokować czy ponownie uda się doprowadzić do sytuacji kiedy nie będzie ani jednego osobnika ze zdiagnozowaną infekcją. Dało to do myślenia włodarzom kraju. Okazało się, że natury nie da się przechytrzyć używając ludzkich metod bo to tylko kwestia czasu kiedy czynnik ludzki zawiedzie. Może być to też pewnego rodzaju lekcja dla Nowej Zelandii, że trzeba będzie jakoś nauczyć się z tym niechcianym lokatorem żyć.
Wyprawy do Nowej Zelandii
Poznaj z nami kraj na krańcu świata. Maoryska kultura, flora i fauna która Cię zaskoczy. Widoki, które mogą powodować wypadki – tak są piękne! Pakiety self drive dla pełnej wolności lub Premium z polskojęzycznym przewodnikiem, kierowcą, tłumaczem dla wymagających.
Dlatego też pomimo sierpniowej delta zawieruchy władze Nowej Zelandii nie odżegnują się od swoich pierwotnych planów, tych z 12 sierpnia 2021. Nadal wyrażają wolę otwarcia się na świat od stycznia 2022 roku. Jednak o ile wcześniej nie było sceptyków tej strategii o tyle teraz tacy się pojawili a przez to plan ten jest bardzo kruchy.
Do rozpoczęcia sezonu pozostały trzy miesiące i to one zadecydują o tym czy podróż do Nowej Zelandii będzie możliwa. Decyduje sytuacja nie tylko w Nowej Zelandii ale również na całym świecie wszak nie da się tam dojechać samochodem jak z Polski na Słowację czy do Chorwacji. Dlatego obawiam się, że to co słyszymy w mediach głównego nurtu ma się nijak do tego co przyniesie nam przyszłość, najbliższa i ta dalsza a o sezonie turystycznym 2021/2022 na Antypodach możemy chyba tylko pomarzyć choć marzenia czasami się spełniają.
Zdjęcie autorstwa Dario Mueller / Nate Johnston / Casey Horner na Unsplash